Dagmara Lawin - Pracownia rozwoju osobistego

Wychowujemy nasze dzieci do pokoju, czy wojny…?

Nie tak miało być...

Nie sądziłam, że ten temat zagości w moich blogowych wpisach.
Spotkanie z cytatem Marii Montessori przy jednoczesnym spotkaniu z apelem o większy dostęp do broni dla nas Polaków poruszyło mną jednak dobitnie. Więc…

 

Polacy do broni?!

Ostatnimi czasy na profilu znajomego znalazłam wpis wyrażający zadowolenie z faktu, że w naszym kraju rozpoczęto dyskusję o ułatwieniu Polakom dostępu do broni i link do podpisu petycji w tym temacie.

Jako argument przytaczano fakt, wartość współczynnika ilości broni przypadającej na 100 mieszkańców w naszym kraju jest jedną z najniższych w Europie.

 

W tym samym czasie moim oczom ukazał się ten oto cytat:

„Wszyscy mówią o pokoju, ale nikt nie naucza pokoju.

Uczymy rywalizacji, a rywalizacja jest zaczątkiem wszystkich wojen.

Gdy będziemy nauczać współdziałania, tego jak okazywać sobie solidarność, wtedy zaczniemy nauczać pokoju”.

 

W związku z potwornym atakiem Rosji na Ukrainę, rozdzierającymi serce obrazami rannych i zabitych słowa dotyczące petycji oraz powyższy cytat wywołały we mnie falę emocji i myśli.

Aktualny wskaźnik ilości broni przypadającej w naszym kraju na 100 mieszkańców to 1,3. To mało? Dużo? Ile trzeba więcej? Przy jakim poziomie tego wskaźnika człowiek czuje się bezpiecznie? 10, 20 40, więcej?

Od której strony zabieramy się za temat?

Moim zdaniem działać trzeba od strony przyczyny, a nie skutku…

Jesteśmy wychowywani do ciągłego współzawodnictwa, rywalizacji. To wyścig kto więcej, szybciej, lepiej… Często bez oglądania się na innych, bez autorefleksji. Współpraca, empatia, otwartość na słabszych, wolniejszych, mniej rezolutnych, czy zaradnych? Często zostają tylko na papierze.

Zobaczcie co wylewa się mediów. Porównajmy bajki z lat naszego dzieciństwa z obecnymi. Przyjrzyjmy się czym epatowane są nasze dzieci. Z ekranów telewizorów, czy smartfonów dobija się do nich przemoc, agresja, hejt…

W szkołach, a bywa, że w przedszkolach dzieci bawią się z samobójstwo, wojnę – wystarczy porozmawiać z pedagogami, czy rodzicami. Kto im to zgotował? Czy nie my dorośli?

Człowiek, który szanuje siebie i innych, człowiek mający zdolność akceptacji różnorodności, człowiek empatyczny, mający poczucie własnej wartości i znający wartość drugiego człowieka wszystkie konflikty rozwiązywał będzie na drodze dialogu, nie walki. Tu trzeba zacząć. Tak przynajmniej ja to widzę…

Broń w domach nie uczyni nas bezpieczniejszymi.

Czym innym jest oczywiście profesjonalna armia, szkolenia… ale to inny temat.

A wy jak sądzicie? Jakie jest wasze zdanie?

 

Nadzieja, mimo wszystko...

Mam nadzieję, że świat wyciągnie lekcję z tego, co dzieje się za naszą granicą. Lekcję otwartości na drugiego człowieka. Lekcję wychowania naszych dzieci do dobra, empatii, współpracy.

Bo choć warto, by wiedziały jak reagować na zło i sprzeciwiać się mu, to przede wszystkim warto, by same go nie prowokowały żyjąc w zgodzie ze sobą i innymi. By były wychowywane przede wszystkim do pokoju.

PS...

Zdrowa rywalizacja, współzawodnictwo, otwarta dyskusja przy różnicy poglądów – to wszystko ma ogromną wartość gdy odbywa się właśnie w atmosferze pokoju. 

Odbierz swój prezent